Gdzieś daleko, po godzinach


Bez kategorii / czwartek, 2 grudnia, 2021

Wgapiałem się w nią, i to dość nachalnie. Nic na to nie poradzę. Facet na głodzie jaki jest – każdy widzi. A była jak najbardziej warta wgapienia się, i nie tylko wgapienia: kobieta około czterdziestki, zadbana, bardzo zgrabna. Czarne włosy do ramion. Miła, regularna twarz. Uważnie patrzące, ciemne oczy i te usta – nieodparcie kojarzące się z „francuskimi rozmówkami”…

– … w ogóle słuchasz tego co mówię?

– No…

– Jak zwykle nie. Co się z tobą dzieje?

Ile razy bym się z nią nie widział, dawałem jej do zrozumienia, jak działa i o co mi chodzi. Rozumiała przekaz, nie było siły, żeby nie. Tyle że coś jej przeszkadzało. Chyba różnica wieku. Zgadza się, prawie piętnaście lat to sporo, ale nie przesadzajmy. Próbowałem tak i owak – bawiła się tym doskonale. Najgorsze było to, że musiałem się z nią widywać służbowo i to jakieś trzy, cztery razy w tygodniu. A zawsze wyglądała bardzo kobieco i pociągająco – i jakże przy tym poważnie i niedostępnie. Tak jak na przykład teraz – prosty ciemnoszary kostium, jasnoszara bluzeczka… „Podniecony do bólu” byłoby chyba najwłaściwszym określeniem.

– Jest problem, pani Jolu.

– To znaczy? Jaki problem?

– Nie zdenerwuje się pani jeśli będę szczery?

Dłuższą chwilę uważnie mi się przyglądała. Bez słowa. Zaczynałem czuć się coraz bardziej nieswojo. Bardzo chciałem powiedzieć jej, jakie wrażenie robi. Jak jej pragnę. Opisać, co mógłbym zrobić, gdyby mi tylko pozwoliła…

– Jak bardzo szczery?

Zawsze zadawała celne pytania, ale to akurat szczególnie jej się udało. Po czymś takim człowiek przez dłuższą chwilę dochodzi do siebie.

– Kompletnie.

Teraz ona zastanawiała się dłuższy moment. I właśnie wtedy zadzwonił telefon. Kiwnąłem ręką w stronę drzwi i z krótkim „Za moment będę” opuściłem pokój. Do palarni miałem kilka kroków, później papieros – jakoś się zebrałem i po dziesięciu minutach ponownie siedziałem przy jej biurku.

– Jarku, teraz chcesz rozmawiać?

– Jeśli nie ma innej możliwości…

Wyglądała na podenerwowaną. Wystukiwała palcami nieregularny werbel na blacie biurka. Mimo woli spojrzałem na jej dłonie. Delikatne, wypielęgnowane, o długich palcach. Mimo woli zastanowiłem się, jakie są gdy dotykają nabrzmiałego, gotowego żołnierzyka. I nagle zaczęło mi być bardzo niewygodnie na tym krześle.

– Miałam telefon z domu. Dziś po pracy mam sporo czasu, możemy porozmawiać gdzieś przy kawie, jeśli chcesz.

– Pozwoli się pani później podwieźć?

– Nie wiem, zobaczymy.

Szybko zakończyłem rozmowę i wyszedłem. Jakoś nie mogłem opędzić się od natrętnej myśli, że powinienem cos z paroma sprawami i brakami zrobić…

Rozstałem się z Igą po koszmarnej kłótni – znalazłem na jej komórce SMS-y od najlepszego kumpla. I to takie, że szlag mało na miejscu nie trafił. Zagrzmiało pięknie, burza zrobiła się niesamowita. A najgorsze w tym wszystkim było to, że chciałem, żeby wróciła. Tyle że jej już nie zależało, rzuciła mi w twarz: „Zostaję z Andrzejem, bywaj zdrów”. Andrzej z kolei, gdy rozmawialiśmy, nie wyglądał na zbyt zachwyconego takim postawieniem sprawy. Najwyraźniej niezbyt mu to odpowiadało, wolałby być tym trzecim w układzie, o ile w ogóle. Wszystko się popierniczyło, straciłem kobietę i najlepszego kumpla. Chciałem o tym z kimś porozmawiać. Musiałem. Padło na Jolantę.

– Dlaczego akurat mi o tym mówisz? – zapytała po uważnym wysłuchaniu całej historii. Kolejne celne pytanie. Zapiekły mnie uszy. Ba! Całą twarz miałem jakąś taką gorącą. Co miałem jej powiedzieć? Że regularnie gości w moich erotycznych fantazjach? Że od kiedy nie ma Igi, zawsze, kiedy ją widzę, wyobrażam sobie, że pieszczę ją na wszelki możliwe i niemożliwe sposoby? Że wyobrażam sobie dziki, wyuzdany seks z nią w najbardziej nawet niemożliwych miejscach i sytuacjach?…

Zacząłem się motać i jąkać, no i oczywiście pogrążyłem się kompletnie, bo ani nie wymotałem, ani nie wyjąkałem nic sensownego. Zapadło długie, ciężkie milczenie.

– To zatrzymaj się jakiejś panience i ci przestanie brakować.

Że zdębiałem, to mało powiedziane. Tak to wygląda, jak się jest szczerym i mówi wprost, co się dzieje i o co chodzi, nie zważając na ewentualne konsekwencje. Wściekłem się konkretnie, nie kontrolowałem się…

– Jasne, przynajmniej zapłacę i wiem co mam. I nie musiałbym teraz do pani podchodów robić.

Tym razem to ją zatkało. A mi zrobiło się tak koszmarnie nieswojo, że nie wiedziałem, gdzie się podziać. Myślałem, że uderzy mnie w twarz i wyjdzie. A przynajmniej wyjdzie. Nigdy do tej chwili nie widziałem jej tak wściekłej. Opanowała się jakoś, widziałem, że było jej ciężko. Rzuciła trzy zdania, gdzie i kiedy będzie, i wyszła. Długo siedziałem gapiąc się bezmyślnie w stolik. Podała namiary na jakiś wiecznie pusty parking kilkanaście kilometrów od miasta. Za trzy dni.

Przez następne trzy dni zachowywała się bardzo oficjalnie i neutralnie, na tematy pozasłużbowe nie padło ani jedno słowo. Nie nawiązywałem do tej nieszczęsnej rozmowy, bardzo chciałem, żeby jej po prostu nie było. Niestety, była, i nic już nie mogłem na to poradzić. Pozostało tylko przeczekać i dotrzeć w wyznaczone miejsce.

Jechałem na ten parking z duszą na ramieniu, kompletnie nie wiedziałem, ani czego mogę się spodziewać, ani jak się zachować… Nie wiedziałem nic, poza tym, że jadę spotkać się właśnie z Jolą, i to w tak dwuznacznym miejscu. Jeszcze tylko jedno wiedziałem – że jestem obłędnie podniecony i nie wiem co zrobię, kiedy ją zobaczę…

Na parkingu stał jakiś samochód i nikogo nie było. Zaparkowałem grzecznie i już miałem wysiadać, kiedy na biegnącej w głąb lasu drodze ukazała się kobieca postać. Pokiwała na mnie ręką. Ruszyłem w jej stronę.

Podjeżdżając, widziałem ją coraz lepiej. Bardzo zgrabna, w krótkiej, bardzo obcisłej i bardzo wydekoltowanej bluzce, błyszczącej, pseudoskórzanej kurteczce i szpilkach.

I w pończochach! Dokładnie widziałem szerokie, koronkowe zakończenia i kilkucentymetrowe paski nagiego ciała poniżej króciutkiej, opiętej spódniczki. Tak opiętej, że dokładnie widziałem kształt wzgórka łonowego i trójkącik skąpych majteczek. Spojrzenie wyżej i zaschło mi w gardle – najpierw zobaczyłem, że nie ma na sobie stanika i że przez cienki, napięty materiał bluzki bardzo wyraźnie przebijają sutki, a później zatrzymałem wzrok na twarzy, prawie ginącej pod strzechą rudych, na pierwszy rzut oka sztucznych włosów i wielkimi ciemnymi okularami. Przesadny, bardzo jaskrawy makijaż…

Jola???!!!

Szokujący kontrast – elegancka i spokojna, starsza koleżanka z pracy i wyzywająco, wulgarnie wręcz eksponująca wszystkie wdzięki tirówka. Ta sama osoba – wystarczyła zmiana stroju i sposobu poruszania się…

Zatrzymałem się parę metrów od niej. Nie raz i nie dwa widziałem, jakim krokiem przechadzały się po mijanych w trasie parkingach Ukrainki, Rumunki, Bułgarki… Poruszała się dokładnie tak samo – kręcąc pupą, z jedną ręką opartą na biodrze, w drugiej trzymała papierosa… Grała swoją rolę doskonale. Żołnierzyk w spodniach, olbrzymi i twardy, aż bolący, pulsował. Czułem, że pożądanie aż mnie skręca, nie wiedziałem, czy pragnę tej kobiety pomimo tego przebrania, czy właśnie dlatego, że tak się zachowuje i wygląda.

Pragnąłem jej. Marzyłem tylko o jednym.

Otworzyła drzwi i schyliła się do mnie. W dekolcie widziałem dolinę między jej piersiami. Zaschło mi w gardle, kiedy sobie wyobraziłem swojego drąga, przesuwającego się tam, trafiającego główką do jaskrawo wymalowanych ust. Uśmiechnęła się, przysunęła swoją twarz do mojej i głasnęła po policzku. Aż podskoczyłem.

– Laska? Seks? – zapytała głębokim, wibrującym głosem.

– Wszystko… – wychrypiałem.

Wsiadła i zatrzasnęła drzwi. Bez słowa, gestem wskazała, jak jechać, i założyła nogę na nogę. Widok był tak niesamowity, że nie byłem w stanie się opanować i położyłem dłoń na jej udzie. Nie oponowała. Kiedy spróbowałem wsunąć dłoń między jej uda, zmieniła pozycję.

Usiadła z lekko rozchylonymi nogami i wysunęła biodra do przodu. Spódniczka podjechała do góry, teraz dokładnie widziałem jej łono, nie tyle osłonięte, ile podkreślone bardzo skąpymi figami. Maleńki, tiulowy trójkącik był kompletnie przezroczysty i opinał się na pozbawionym jakiegokolwiek włoska wzgórku. Paseczek materiału zbiegający między uda ginął między różowymi, nabrzmiałymi wargami. Przesunąłem po nich palcami. Były bardzo delikatne, bardzo czułe i ociekały wilgocią. Prawie niedosłyszalnie westchnęła.

Polanka była niewielka, taka akurat w sam raz na samochód i dwoje ludzi. Wysiadłem, a raczej wyskoczyłem z samochodu, i brutalnie wyciągnąłem ją z miejsca pasażera. Nie zrobiła najmniejszego gestu, aby mi przeszkodzić, kiedy prawie rzuciłem ją na maskę.

Nie musiałem podciągać jej spódniczki, już była zrolowana wokół bioder. Stanąłem za nią i uwolniłem bolącego potwora ze spodni. Wyciągnęła rękę do tyłu i odciągnęła na bok wąziutki pasek materiału. Wtargnąłem w nią jednym gwałtownym ruchem. Nie poczułem żadnego oporu, zatapiając się po samą nasadę w śliskim, gorącym wnętrzu. Jęknęła głucho i ścisnęła mnie w środku, bardzo mocno. Po kilku pchnięciach nie wytrzymałem, z głośnym jękiem wystrzeliłem w nią cały swój ładunek. Poruszyła się lekko i wyciągnęła ręce do tyłu. Przytrzymała moje biodra, nie pozwalając z siebie wyjść. Jej wnętrze zapulsowało, paznokcie wbiły się w moje pośladki. Ze zdumieniem stwierdziłem, że ściskany przez nią drąg bynajmniej nie zwiotczał, a wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej stwardniał i urósł.

Przesunąłem się w niej kilka razy. Powoli. Nieco szybciej. Jeszcze trochę przyspieszyłem. Głucho, urywanie jęczała, przyjmując coraz szybsze i silniejsze ciosy. Otulała mnie sobą bardzo ciasno. Ociekała moim nasieniem i swoimi sokami. Ujeżdżałem ją bez opamiętania, moje biodra klaskały o jej wypięte pośladki szybkim, nieregularnym rytmem. Nie wiedziałem, ile czasu to trwało. To się nie liczyło, ważne było tylko to, że jestem w niej, i że każde pchnięcie zbliża mnie do powtórnego tryśnięcia w ściskającą mnie, gorącą i mokrą jaskinię. Jęczała coraz głośniej. Coraz bardziej urywanie. Spojrzałem w dół – zobaczyłem pełne, zgrabne pośladki i migający gdzieś niżej, wielki i siny pal. Czułem paznokcie wbijające się w pośladki. Przeniosłem spojrzenie na jej twarz – leżała na masce, z policzkiem przytulonym do blachy. Wielkie ciemne okulary gdzieś umknęły, a peruka była przekrzywiona. Po jaskrawo umalowanych, lekko rozchylonych wargach konwulsyjnie błądził koniuszek języka.

Jakimś prawie niemożliwym, wężowym ruchem odwróciła twarz w moją stronę i popatrzyła mi w oczy. Sprawiała wrażenie bardzo nieobecnej, bardzo dalekiej. Jęczała coraz głośniej i głośniej, niskim, wibrującym, prawie nieziemskim jękiem. Zamknęła oczy i przygryzła wargę. Przyspieszyłem jeszcze bardziej, choć nie sądziłem, że to w ogóle możliwe. Ciężko opadła na maskę. Jeszcze mocniej wbiła paznokcie w moje ciało.

W podbrzuszu zapulsował ogień, rozkosz aż bolała, kiedy konwulsyjnymi ruchami wbijałem się w nią, bardzo głęboko, w rytmie kolejnych porcji nasienia uderzających w jej wnętrze. Wyszedłem z niej, zmęczony i obolały. Nie poruszyła się. Oddychała bardzo ciężko.

W tym stroju, w takiej pozie – wyglądała tak, że żałowałem, że brakuje mi sił, aby teraz wziąć ją znowu. Uklęknąłem za nią.

– Nie…

Popatrzyłem na nią, nie rozumiejąc.

– Jestem tirówką, nie pamiętasz? Nie wolno ci – wyjaśniła.

– Ale… Ja tak… bardzo…

– Nie teraz. Może kiedy indziej.

Wstała, poprawiła majteczki i spódniczkę i usiadła w samochodzie. Zapaliła papierosa i czekała w milczeniu. Usiadłem za kółkiem, zmieszany i zawstydzony. Nie wiedziałem, co zrobić ani gdzie się podziać. Z trudem, ale zawróciłem i pojechałem w stronę parkingu.

Cały czas nie mogłem uwierzyć w to wszystko, co stało się zaledwie kilka minut temu. Wydawało się, że to był tylko sen. Ale żywy dowód, że tak nie było, że to stało się naprawdę, siedział obok mnie, z nogą założoną na nogę, i palił w milczeniu. Parking był coraz bliżej.

– Podniecają cię takie przebieranki? – zapytała nagle.

– Dlaczego akurat…

– Sam mi to podsunąłeś, kiedy rzuciłeś „wiem co mam”… – Zawiesiła głos i głęboko się zaciągnęła. – Uwielbiam się przebierać i grać. Ale nigdy nie byłam dziwką. I nigdy nie było mi tak dobrze, wiesz?

– A kim byłaś?

Zapadło milczenie. Zatrzymałem się na parkingu. Teraz, kiedy już otwierała drzwi, miałem pewność, że to był tylko jej kaprys, incydent, pierwszy i ostatni raz, taka chwila, która już teraz należy do przeszłości i która nie będzie miała dalszego ciągu… Myliłem się. Przysunęła się do mnie, bardzo blisko, i muskając wargami moje ucho, szepnęła:

– Nie wiem, czy ci opowiem, ale na pewno pokażę…